Θεοτόκος

ὅτι ἐπέβλεψεν ἐπὶ τὴν ταπείνωσιν τῆς δούλης αὐτοῦ, ἰδοὺ γὰρ ἀπὸ τοῦ νῦν μακαριοῦσίν με πᾶσαι αἱ γενεαί
- Łukasz 1:48

Maryja na dziś - Hans Urs von Balthasar

PDF

The Angel’s Greeting to Mary Unique. Origen

The angel greeted Mary with a new ad- dress, which I could not find anywhere else in Scripture. I ought to explain this expression briefly. The angel says, “Hail, full of grace.” . . . I do not remember having read this word else- where in Scripture. An expression of this kind, “Hail, full of grace,” is not addressed to a male. This greeting was reserved for Mary alone.
- Homilies on the Gospel of Luke 6.7.14

Łukasz 1:28

καὶ εἰσελθὼν πρὸς αὐτὴν εἶπεν· Χαῖρε, κεχαριτωμένη, ὁ κύριος μετὰ σοῦ. (edited)

καὶ - I
εἰσελθὼν - wszedłszy
πρὸς - do
αὐτὴν - niej
εἶπεν - rzekł
Χαῖρε - Witaj
κεχαριτωμένη - łaski pełna
ὁ -
Κύριος - Pan
μετὰ - z
σοῦ - tobą
εὐλογημένη - Błogosławiona
σὺ - [jesteś] ty
ἐν - między
γυναιξίν - niewiastami

SOBÓR EFESKI (431)

Wierzymy więc, że Pan nasz Jezus Chrystus, Jednorodzony Syn Boży, jest doskonałym Bogiem i doskonałym człowiekiem, złożonym z rozumnej duszy oraz ciała, zrodzony z Ojca przed wiekami co do Bóstwa, a „w ostatnich czasach” dla nas i dla naszego zbawienia z Maryi Dziewicy co do człowieczeństwa; współistotny Ojcu co do Bóstwa i współistotny nam co do człowieczeństwa. Nastąpiło bowiem zjednoczenie dwóch natur. Dlatego wyznajemy jednego Chrystusa, jednego Syna, jednego Pana. Z racji zjednoczenia bez pomieszania wierzymy, że święta Dziewica jest Bogarodzicą, ponieważ Słowo Boże się wcieliło, stało się człowiekiem i od chwili swego poczęcia zjednoczyło się ze świątynią, którą z Niej wzięło. Co do wyrażeń Ewangelii i Apostołów o Panu wiemy, że teolodzy jedne pojmują jako wspólne i orzekające o jedności osoby, inne zaś jako rozróżniające i mówiące o dwóch naturach; pierwsze godne są Boga i odpowiadają Bożej naturze Chrystusa, drugie odznaczają się uniżeniem i odpowiadają Jego naturze ludzkiej.

Bułgakow S. - Prawosławie

Kościół prawosławny czci Dziewicę Maryję jako czcigodniejszą od cherubinów i bez miary chwalebniejszą od serafinów, przewyższającą całe stworzenie. Widzi w Niej Matkę Bożą i Orędowniczkę za cały rodzaj ludzki, a także sam nieustannie prosi Maryję o to orędownictwo. Miłość i kult Matki Bożej są duszą prawosławnej pobożności, sercem ogrzewa jącym i ożywiającym całe ciało. Prawosławie jest życiem w Chrystusie i we wspólnocie z Jego najczystszą Matką, wiarą w Chrystusa jako Syna Bożego i Bogurodzicę, miłość do Chrystusa jest nierozdzielnie związana z miłością do Bogurodzicy. Kościół prawosławny jakby jednym tchem przyzywa najświętsze imię Jezus wraz z najsłodszym imieniem Maryja (jak i na ikonach Bogurodzica jest przedstawiana razem z Przedwiecz nym Dziecięciem) i nie rozdziela Ich w swojej miłości. Kto nie czci Maryi, ten nie zna Jezusa, zaś wiara w Chrystusa nie łącząca się ze czcią dla Bogurodzicy jest obcą wiarą i obcym chrześcijaństwem w porów naniu z wiarą Kościoła. Takim „innym" chrześcijaństwem jest protes tantyzm, który w swej najgłębszej istocie związany jest z zagadkowym i niepojętym brakiem uczuć dla Bogurodzicy, co rozpoczęło się wraz z reformacją i co najbardziej oddala protestantyzm od Kościoła prawosławnego (a także katolickiego) w dogmatycznym i życiowym braku poznania Maryi. Dlatego też sens Wcielenia traci tutaj swoją pełnię i moc. Doskonałe Bogoczłowieczeństwo związane jest z uświęce niem i wysławieniem ludzkiej natury, a więc przede wszystkim Bogu rodzicy. Bez tego sprowadza się ono do zewnętrznego, jedynie kenotycz- nego przyjęcia ludzkiej natury w poniżeniu jako oboedientia activa i passiva z tym, żeby ceną tego uniżenia i tej oboedientia usprawiedliwić człowieka przed Bogiem, bez naruszenia sprawiedliwości in actu forensi. W takim ujęciu Wcielenie jest jedynie środkiem potrzebnym dla zbawienia, gorzką koniecznością następstwa grzechu, i dlatego Dziewi ca Maryja jest tylko narzędziem dla Wcielenia, nieuniknionym, ale zewnętrznym, które „odkłada się na bok" i zapomina o nim po wykonaniu zadania. Takie właśnie „zapomnienie" o Bogurodzicy odróżnia protestantyzm, który niekiedy dochodzi wprost do głoszenia niegodziwości o Maryi (na przykład dopuszcza, że Maryja mogła mieć dzieci z Józefem i idąc tą drogą całkowicie odrzuca dziewicze zrodzenie Jezusa Chrystusa). Kościół nigdy nie rozdziela Syna i Matki, Wcielone go od Tej, w którą się wcielił, i oddając hołd ludzkiej naturze Chrystusa, oddaje ten hołd także osobie Jego Matki, od której On wziął swoje ciało i która w swojej osobie przedstawia cały rodzaj ludzki, jest całą ludzkością. Dziewica Maryja jest rajskim kwiatem, który zakwitnął na drzewie całej ludzkości. W Niej zrealizowała się świętość, która była dostępna człowiekowi nawet po upadku, chociaż oczywiście z pomocą Bożej łaski i starotestamentowego Kościoła. Jeżeli ten ostatni jest centrum życia łaski całej ludzkości przed przyjściem Chrystusa, to ród Bogurodzicy — przodkowie Chrystusa — jest centrum tej świętości. Zadaniem starotestamentowego Kościoła było wychować, zachować i przygotować święte człowieczeństwo, godne przyjęcia Ducha Święte go, czyli Wcielenia, w osobie Bożej Matki, która nie jest też dlatego prostym narzędziem, ale bezpośrednim warunkiem Wcielenia, jego ludzką stroną. Chrystus nie mógł wcielić się, stosując przemoc nad ludzką naturą, w sposób mechaniczny. Należało, aby ludzkość powie działa przez usta najczystszej ludzkiej istoty: Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa. To sprawiło zstąpienie na Nią Ducha Świętego, Pięćdziesiątnica Bogurodzicy, poprzez Wcielenie. Duch Święty całkowicie uświęcił Maryję i pozostał w Niej. Kościół prawosławny nie podziela katolickiego dogmatu z 1854 roku, głoszące go Niepokalane Poczęcie Bogurodzicy w sensie wyjęcia Jej spod grzechu pierworodnego w momencie poczęcia. Oddzielałoby to Ją od rodzaju ludzkiego, nie mogłaby więc posłużyć do przyjęcia przez Chrystusa autentycznej ludzkiej natury. Jednak prawosławie nie dopuszcza w Przeczystej żadnego grzechu osobistego, gdyż to nie odpowiadałoby godności Bożego macierzyństwa. Związek Bogurodzicy z Jej Synem nie wyczerpuje się jedynie w fakcie urodzin, ale pozostaje ciągle w tej samej mierze, w jakiej nierozdzielnie zjednoczyła się w Nim Boska i ludzka natura. W swojej niezwykłej pokorze Matka Boża pozostaje w głębokim cieniu podczas ziemskiej posługi Pana, z którego to cienia jakby wychodzi dopiero wtedy, gdy stanie przy krzyżu na Golgocie. Poprzez swoją macierzyńską troskę razem ze swoim Synem przechodzi Ona drogę na Golgotę, którą z Nim dzieli. Ona też pierwsza współuczest niczy w Jego zmartwychwstaniu. Dziewica Maryja jest niewidzialnym, ale rzeczywistym centrum Kościoła apostolskiego, w Niej tajemnica wczesnego chrześcijaństwa i duchowej Ewangelii Jana, którego Jezus uczynił Jej synem. Zakosztowawszy naturalnej śmierci w swoim za śnięciu, nie została zatrzymana przez zniszczenie, ale według wiary Kościoła została po trzech dniach wskrzeszona przez swego Syna i przebywa w swoim chwalebnym ciele po Jego prawicy na niebiosach, jako Królowa Niebios. W Niej wypełnił się zamysł Bożej Mądrości w stworzeniu świata, Ona jest stworzoną Mądrością, w której „uspra wiedliwiła się" Mądrość Boża, i w tym sensie kult Matki Bożej zlewa się z kultem samej Bożej Mądrości. W Bogurodzicy zjednoczyła się Mądrość niebieska i stworzona, Duch Święty w Niej żyjący ze stworzo ną ludzką hipostazą. Jej ciało stało się uduchowione i „przezroczyste" dla nieba. W Niej zrealizowany został cel stworzenia świata, Ona jest usprawiedliwieniem świata, celem i sensem, a tym samym chwałą świata. W Niej Bóg jest już wszystkim we wszystkich. Przebywając na niebio sach, w chwalebnym stanie, Bogurodzica pozostaje Matką rodzaju ludzkiego, jego orędowniczką i opiekunką. Dlatego zwrócone są do Niej modlitwy Kościoła o pomoc i orędownictwo u Jej Syna. Ona otacza swoją opieką modlitewną świat, bolejąc nad jego grzechami (zgodnie z wizją Opieki, jakiej doświadczył św. Andrzej) i na sądzie ostatecznym Chrystusa Ona będzie błagała Syna o miłosierdzie. Ona uświęca świat, w Niej, przez Nią świat dochodzi do swego przemienienia. Jednym słowem, kult Bogurodzicy kładzie swą pieczęć na całej chrześcijańskiej antropologii i kosmologii, na całym życiu modlitewnym i' pobożności. Modlitewny kult Bogurodzicy w liturgii prawosławnej zajmuje takie miejsce, które właściwie nie poddaje się żadnym określeniom. Poza dniami świątecznymi poświęconymi Bogurodzicy, każde nabożeństwo zawiera w sobie niezliczone zwroty modlitewne do Matki Bożej i Jej imię jest nieustannie powtarzane w cerkwi wraz z imieniem Pana Jezusa. Jej ikony są obecne w ikonostasie i w różnych miejscach świątyni, i w domach wiernych, a istnieją przecież rozliczne typy tych ikon, których oryginały są uważane za cudowne. Z kultem Bogurodzicy związane jest szczególne ciepło, którego brak tak odczuwa się w chłod nych kościołach protestanckich. Maryja w swym człowieczeństwie przebywającym na niebiosach związana jest z „żeńską zasadą", która w Niej i poprzez Nią znajduje swoje miejsce w pobożności, przede wszystkim jako objawienie Ducha Świętego. Duch Święty nie wciela się w człowieka, ale objawia siebie w człowieku i taką ludzką osobą, zupełnie „przezroczystą" na działanie Ducha Świętego, Pneumatoforą, jest służebnica Pańska, Dziewica Maryja. Taki kult Matki Bożej w prawosławiu gorszy wielu, gdyż widzą w nim pokrewieństwo z pogaństwem, a prototyp Bogurodzicy upatrują w Izydzie i innych żeńskich bóstwach. Jeżeli nawet dopuścimy, że i w pogaństwie były, chociaż jakby zamglone, przebłyski prawdy, to tym bardziej istnieje różnica między żeńskimi boginiami i wysławionym, przebóstwionym stworzeniem, jakim jest Bogurodzica. Różnica ta jest tak oczywista, że właściwie nie można jej źle wykorzystać. Przeciwnie, całkowity brak żeńskiej zasady w protestanckiej religijności czyni tę pobożność zbyt suchą i prozaiczną. Należy jednak zaznaczyć, że dla prawosławia zupełnie niewłaściwe jest wnoszenie do kultu Bogurodzicy tych odcieni, które wyraziły się w rycerskim kulcie „Pięknej Pani" na Zachodzie. Trzeźwość prawosławia sprzeciwia się wprowadzaniu do kultu Bogurodzicy choćby najlżejszego odcienia erotyzmu.

Mistrzyni kontemplacji

Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga - Krzysztof Pałys OP

Klasztorna rozmównica, pewna bliska osoba dzieli się swoim trudnym doświadczeniem wspólnoty Kościoła. Słucham w milczeniu, wiele z tych rzeczy dotyka mnie podobnie. – Coraz częściej myślę, aby przenieść się do protestantów – niespodziewanie słyszę. Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć. – Ty nigdy o tym nie myślałeś? Znamy się wiele lat i wiem, że nie oczekuje ode mnie poprawnej, teologicznej odpowiedzi. Oczekuje szczerości. – Chyba nie potrafiłbym… – próbuję zebrać myśli. – Dlaczego nie? – Nie mógłbym żyć bez trzech rzeczy: Najświętszego Sakramentu, tradycji świętych ojców oraz… Maryi. Bez tego straciłbym oddech, ciemność byłaby nie do wytrzymania, a pustka nie do zniesienia. Wszystko, co w moim życiu najcenniejsze, zawdzięczam Maryi. Tam gdzie pojawia się Ona, przychodzi wolność i radość, nie ma w tym ani grama przymusu. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale tak mam od wielu lat. Od chwili urodzenia Ona zawsze była przy mnie, choć dopiero później przyszło zrozumienie. Kiedy słyszę w czasie spowiedzi, że ktoś odkrywa Maryję, nagle spływa na mnie rodzaj nadprzyrodzonego pokoju i pewność: Nie stanie mu się żadna krzywda. Kiedy Maryja pragnie związać kogoś ze swoim Synem, jest wytrwała, ale też niewiarygodnie dyskretna. Przyciąga dusze z delikatnością i nieśmiałością właściwą miłości. Widziałem dziesiątki sytuacji, kiedy ucinała więzy zła, wnosiła światło, gdzie panowała ciemność. Uczyła miłości ludzi, którzy oddali Jej się w opiekę. Prostowała to, co zakrzywione, wypraszała łagodność dla agresywnych członków grup przestępczych, zmieniała życie. A działo się to bez żadnego przymusu. Oddziaływała wyłącznie swoim wdziękiem i pięknem. To takie oczywiste, przecież jest kobietą. Święta Bernadetta miała rację: Matka Boska była tak piękna, że kiedy się Ją raz zobaczyło, nie można się było powstrzymać od pragnienia, aby umrzeć, żeby iść Ją znowu zobaczyć. Nie inaczej powtarzali średniowieczni dominikanie, bł. Jan Dominici stwierdza: „Ona była największą spośród stworzeń, a napełnił Ją Byt Najwyższy (bo Bóg do tego nie użył kogoś obcego), udzielone Jej zostały, rzecz jasna, najcnoty i największa mądrość, jakich żadne jeszcze stworzenie nie otrzymało ani nie otrzyma. Bo to, co największe, może być wypełnione tylko przez coś największego”, Perygryn z Opola: „Była ona tak piękna, że nigdy nie urodził się człowiek bardziej piękny ani bardziej miłe stworzenie”, błogosławiony Jakub de Voragine mówi, że Matka Jezusa „przynosi radość i wesele”, „obdarza pociechą w przeciwnościach”, „udziela Bożych dobrodziejstw”, a św. Albert Wielki dodaje: „Powiedziano o Niej piękna jak księżyc (…) Błogosławiona Dziewica tym księżyc przewyższa, że światłem napełniona jest nieustannie i nie przestaje go udzielać. (…) Nie ma w tym nic dziwnego, że Matka Światłości cała jest rozjaśniona" Najbliższa mi jest twarda szkoła ojców pustyni, w której powtarza się, aby nie ufać sobie. Kiedyś tego nie rozumiałem, dziś pełen zachwytu czytam zdanie napisane o św. Antonim Wielkim: Przeżył sto trzy lata i do końca nie zaufał sobie. Wolność świętego pustelnika imponuje. Na sobie zawodziłem się tysiące razy. Na Maryi jeszcze nigdy. W zakonie uczono mnie dystansu do duchowego romantyzmu i marzycielstwa, wystrzegania się wszelkiej formy przesady, podkreślano cnotę umiaru i trzeźwości w każdej dziedzinie życia. Kiedy szukałem cudowności, duchowych wrażeń i nowych przeżyć, w odpowiedzi słyszałem, iż większą łaską jest widzenie własnych grzechów niż aniołów. Później przyszło zrozumienie istoty Ewangelii, tu droga nie prowadzi w górę, lecz w dół. Nie ku zwiększaniu tajemnych, duchowych mocy, nadprzyrodzonych umiejętności, ale przede wszystkim ku pokorze. Cuda są cenne, zaświadczają o mocy Ewangelii, ale jest też coś znacznie ważniejszego niż samo fizyczne uzdrowienie – przemiana umysłu. Mówi o tym św. Paweł do wspólnoty w Rzymie. Bo jeśli głupio myślisz, zaczynasz głupio żyć. My jesteśmy mrokiem, tylko Bóg jest światłem, a tam, gdzie człowiek, jest po prostu nędza. Kto nigdy tego nie odkrył, nie zrozumie nic a nic. Jestem ostrożny w stosunku do objawień, wizji, cudowności, nadmiernych uniesień w przeżywaniu wiary. „Najlepiej prosić o wiarę, która nie potrzebuje cudów” – tłumaczył spowiednik. I choć mam szacunek dla osób przeżywających swoją religijność ekspresyjniej, to dla mnie byłaby to droga nie tylko męcząca, ale i szalenie ryzykowna. Nie ufam w tym sobie i ufać nie zamierzam. Wielu duchowych przewodników uczyło, że to, co nadprzyrodzone, cechuje się zawsze wewnętrznym pokojem. Dlatego najbliżsi mi są święci, którzy nie mówią zbyt dużo, są bardzo zwyczajni, cenią ciszę i odosobnienie. Maryja, którą kocham, jest mistrzynią kontemplacji. Kiedy na Nią patrzę, przychodzi uspokojenie, umysł się wycisza. Jej niewielką ikonę „podróżną”, biorę ze sobą w każdą podróż. Kiedy ilość zmartwień czy ludzkiego cierpienia zaczyna przygniatać, uciekam się do Niej. Zawsze przychodzi ulga. Jest przeźroczysta Duchem Świętym.