The Angel’s Greeting to Mary Unique. Origen
The angel greeted Mary with a new ad-
dress, which I could not find anywhere else in
Scripture. I ought to explain this expression
briefly. The angel says, “Hail, full of grace.” . . . I
do not remember having read this word else-
where in Scripture. An expression of this kind,
“Hail, full of grace,” is not addressed to a male.
This greeting was reserved for Mary alone.
- Homilies on the Gospel of Luke 6.7.14
Łukasz 1:28
καὶ εἰσελθὼν πρὸς αὐτὴν εἶπεν· Χαῖρε, κεχαριτωμένη, ὁ κύριος μετὰ σοῦ. (edited)
καὶ - I
εἰσελθὼν - wszedłszy
πρὸς - do
αὐτὴν - niej
εἶπεν - rzekł
Χαῖρε - Witaj
κεχαριτωμένη - łaski pełna
ὁ -
Κύριος - Pan
μετὰ - z
σοῦ - tobą
εὐλογημένη - Błogosławiona
σὺ - [jesteś] ty
ἐν - między
γυναιξίν - niewiastami
SOBÓR EFESKI (431)
Wierzymy więc, że Pan nasz Jezus Chrystus, Jednorodzony Syn Boży,
jest doskonałym Bogiem i doskonałym człowiekiem, złożonym z rozumnej
duszy oraz ciała, zrodzony z Ojca przed wiekami co do Bóstwa, a „w ostatnich czasach” dla nas i dla naszego zbawienia z Maryi Dziewicy co do
człowieczeństwa; współistotny Ojcu co do Bóstwa i współistotny nam co
do człowieczeństwa. Nastąpiło bowiem zjednoczenie dwóch natur. Dlatego wyznajemy jednego Chrystusa, jednego Syna, jednego Pana. Z racji
zjednoczenia bez pomieszania wierzymy, że święta Dziewica jest Bogarodzicą, ponieważ Słowo Boże się wcieliło, stało się człowiekiem i od chwili
swego poczęcia zjednoczyło się ze świątynią, którą z Niej wzięło. Co do
wyrażeń Ewangelii i Apostołów o Panu wiemy, że teolodzy jedne pojmują
jako wspólne i orzekające o jedności osoby, inne zaś jako rozróżniające
i mówiące o dwóch naturach; pierwsze godne są Boga i odpowiadają Bożej
naturze Chrystusa, drugie odznaczają się uniżeniem i odpowiadają Jego
naturze ludzkiej.
Bułgakow S. - Prawosławie
Kościół prawosławny czci Dziewicę Maryję jako czcigodniejszą od
cherubinów i bez miary chwalebniejszą od serafinów, przewyższającą
całe stworzenie. Widzi w Niej Matkę Bożą i Orędowniczkę za cały rodzaj
ludzki, a także sam nieustannie prosi Maryję o to orędownictwo. Miłość
i kult Matki Bożej są duszą prawosławnej pobożności, sercem ogrzewa
jącym i ożywiającym całe ciało. Prawosławie jest życiem w Chrystusie
i we wspólnocie z Jego najczystszą Matką, wiarą w Chrystusa jako Syna
Bożego i Bogurodzicę, miłość do Chrystusa jest nierozdzielnie związana
z miłością do Bogurodzicy. Kościół prawosławny jakby jednym tchem
przyzywa najświętsze imię Jezus wraz z najsłodszym imieniem Maryja
(jak i na ikonach Bogurodzica jest przedstawiana razem z Przedwiecz
nym Dziecięciem) i nie rozdziela Ich w swojej miłości. Kto nie czci
Maryi, ten nie zna Jezusa, zaś wiara w Chrystusa nie łącząca się ze czcią
dla Bogurodzicy jest obcą wiarą i obcym chrześcijaństwem w porów
naniu z wiarą Kościoła. Takim „innym" chrześcijaństwem jest protes
tantyzm, który w swej najgłębszej istocie związany jest z zagadkowym
i niepojętym brakiem uczuć dla Bogurodzicy, co rozpoczęło się wraz
z reformacją i co najbardziej oddala protestantyzm od Kościoła
prawosławnego (a także katolickiego) w dogmatycznym i życiowym
braku poznania Maryi. Dlatego też sens Wcielenia traci tutaj swoją
pełnię i moc. Doskonałe Bogoczłowieczeństwo związane jest z uświęce
niem i wysławieniem ludzkiej natury, a więc przede wszystkim Bogu
rodzicy. Bez tego sprowadza się ono do zewnętrznego, jedynie kenotycz-
nego przyjęcia ludzkiej natury w poniżeniu jako oboedientia activa
i passiva z tym, żeby ceną tego uniżenia i tej oboedientia usprawiedliwić
człowieka przed Bogiem, bez naruszenia sprawiedliwości in actu forensi.
W takim ujęciu Wcielenie jest jedynie środkiem potrzebnym dla
zbawienia, gorzką koniecznością następstwa grzechu, i dlatego Dziewi
ca Maryja jest tylko narzędziem dla Wcielenia, nieuniknionym, ale
zewnętrznym, które „odkłada się na bok" i zapomina o nim po
wykonaniu zadania. Takie właśnie „zapomnienie" o Bogurodzicy
odróżnia protestantyzm, który niekiedy dochodzi wprost do głoszenia
niegodziwości o Maryi (na przykład dopuszcza, że Maryja mogła mieć
dzieci z Józefem i idąc tą drogą całkowicie odrzuca dziewicze zrodzenie
Jezusa Chrystusa). Kościół nigdy nie rozdziela Syna i Matki, Wcielone
go od Tej, w którą się wcielił, i oddając hołd ludzkiej naturze Chrystusa,
oddaje ten hołd także osobie Jego Matki, od której On wziął swoje ciało
i która w swojej osobie przedstawia cały rodzaj ludzki, jest całą
ludzkością. Dziewica Maryja jest rajskim kwiatem, który zakwitnął na
drzewie całej ludzkości. W Niej zrealizowała się świętość, która była
dostępna człowiekowi nawet po upadku, chociaż oczywiście z pomocą
Bożej łaski i starotestamentowego Kościoła. Jeżeli ten ostatni jest
centrum życia łaski całej ludzkości przed przyjściem Chrystusa, to ród
Bogurodzicy — przodkowie Chrystusa — jest centrum tej świętości.
Zadaniem starotestamentowego Kościoła było wychować, zachować
i przygotować święte człowieczeństwo, godne przyjęcia Ducha Święte
go, czyli Wcielenia, w osobie Bożej Matki, która nie jest też dlatego
prostym narzędziem, ale bezpośrednim warunkiem Wcielenia, jego
ludzką stroną. Chrystus nie mógł wcielić się, stosując przemoc nad
ludzką naturą, w sposób mechaniczny. Należało, aby ludzkość powie
działa przez usta najczystszej ludzkiej istoty: Oto ja służebnica Pańska,
niech mi się stanie według Twego słowa. To sprawiło zstąpienie na Nią
Ducha Świętego, Pięćdziesiątnica Bogurodzicy,
poprzez Wcielenie.
Duch Święty całkowicie uświęcił Maryję i pozostał w Niej. Kościół
prawosławny nie podziela katolickiego dogmatu z 1854 roku, głoszące
go Niepokalane Poczęcie Bogurodzicy w sensie wyjęcia Jej spod grzechu
pierworodnego w momencie poczęcia. Oddzielałoby to Ją od rodzaju
ludzkiego, nie mogłaby więc posłużyć do przyjęcia przez Chrystusa
autentycznej ludzkiej natury. Jednak prawosławie nie dopuszcza
w Przeczystej żadnego grzechu osobistego, gdyż to nie odpowiadałoby
godności Bożego macierzyństwa. Związek Bogurodzicy z Jej Synem nie
wyczerpuje się jedynie w fakcie urodzin, ale pozostaje ciągle w tej samej
mierze, w jakiej nierozdzielnie zjednoczyła się w Nim Boska i ludzka
natura. W swojej niezwykłej pokorze Matka Boża pozostaje w głębokim
cieniu podczas ziemskiej posługi Pana, z którego to cienia jakby
wychodzi dopiero wtedy, gdy stanie przy krzyżu na Golgocie. Poprzez
swoją macierzyńską troskę razem ze swoim Synem przechodzi Ona
drogę na Golgotę, którą z Nim dzieli. Ona też pierwsza współuczest
niczy w Jego zmartwychwstaniu. Dziewica Maryja jest niewidzialnym,
ale rzeczywistym centrum Kościoła apostolskiego, w Niej tajemnica
wczesnego chrześcijaństwa i duchowej Ewangelii Jana, którego Jezus
uczynił Jej synem. Zakosztowawszy naturalnej śmierci w swoim za
śnięciu, nie została zatrzymana przez zniszczenie, ale według wiary
Kościoła została po trzech dniach wskrzeszona przez swego Syna
i przebywa w swoim chwalebnym ciele po Jego prawicy na niebiosach,
jako Królowa Niebios. W Niej wypełnił się zamysł Bożej Mądrości
w stworzeniu świata, Ona jest stworzoną Mądrością, w której „uspra
wiedliwiła się" Mądrość Boża, i w tym sensie kult Matki Bożej zlewa się
z kultem samej Bożej Mądrości. W Bogurodzicy zjednoczyła się
Mądrość niebieska i stworzona, Duch Święty w Niej żyjący ze stworzo
ną ludzką hipostazą. Jej ciało stało się uduchowione i „przezroczyste"
dla nieba. W Niej zrealizowany został cel stworzenia świata, Ona jest
usprawiedliwieniem świata, celem i sensem, a tym samym chwałą świata.
W Niej Bóg jest już wszystkim we wszystkich. Przebywając na niebio
sach, w chwalebnym stanie, Bogurodzica pozostaje Matką rodzaju
ludzkiego, jego orędowniczką i opiekunką. Dlatego zwrócone są do Niej
modlitwy Kościoła o pomoc i orędownictwo u Jej Syna. Ona otacza
swoją opieką modlitewną świat, bolejąc nad jego grzechami (zgodnie
z wizją
Opieki, jakiej doświadczył św. Andrzej) i na sądzie ostatecznym
Chrystusa Ona będzie błagała Syna o miłosierdzie. Ona uświęca świat,
w Niej, przez Nią świat dochodzi do swego przemienienia. Jednym
słowem, kult Bogurodzicy kładzie swą pieczęć na całej chrześcijańskiej
antropologii i kosmologii, na całym życiu modlitewnym i' pobożności.
Modlitewny kult Bogurodzicy w liturgii prawosławnej zajmuje takie
miejsce, które właściwie nie poddaje się żadnym określeniom. Poza
dniami świątecznymi poświęconymi Bogurodzicy, każde nabożeństwo
zawiera w sobie niezliczone zwroty modlitewne do Matki Bożej i Jej imię
jest nieustannie powtarzane w cerkwi wraz z imieniem Pana Jezusa. Jej
ikony są obecne w ikonostasie i w różnych miejscach świątyni,
i w domach wiernych, a istnieją przecież rozliczne typy tych ikon,
których oryginały są uważane za cudowne. Z kultem Bogurodzicy
związane jest szczególne ciepło, którego brak tak odczuwa się w chłod
nych kościołach protestanckich. Maryja w swym człowieczeństwie
przebywającym na niebiosach związana jest z „żeńską zasadą", która
w Niej i poprzez Nią znajduje swoje miejsce w pobożności, przede
wszystkim jako objawienie Ducha Świętego. Duch Święty nie wciela się
w człowieka, ale objawia siebie w człowieku i taką ludzką osobą,
zupełnie „przezroczystą" na działanie Ducha Świętego, Pneumatoforą,
jest służebnica Pańska, Dziewica Maryja.
Taki kult Matki Bożej w prawosławiu gorszy wielu, gdyż widzą
w nim pokrewieństwo z pogaństwem, a prototyp Bogurodzicy upatrują
w Izydzie i innych żeńskich bóstwach. Jeżeli nawet dopuścimy, że
i w pogaństwie były, chociaż jakby zamglone, przebłyski prawdy, to tym
bardziej istnieje różnica między żeńskimi boginiami i wysławionym,
przebóstwionym stworzeniem, jakim jest Bogurodzica. Różnica ta jest
tak oczywista, że właściwie nie można jej źle wykorzystać. Przeciwnie,
całkowity brak żeńskiej zasady w protestanckiej religijności czyni tę
pobożność zbyt suchą i prozaiczną. Należy jednak zaznaczyć, że dla
prawosławia zupełnie niewłaściwe jest wnoszenie do kultu Bogurodzicy
tych odcieni, które wyraziły się w rycerskim kulcie „Pięknej Pani" na
Zachodzie. Trzeźwość prawosławia sprzeciwia się wprowadzaniu do
kultu Bogurodzicy choćby najlżejszego odcienia erotyzmu.
Mistrzyni kontemplacji
Hewel. Wszystko jest ulotne oprócz Boga - Krzysztof Pałys OP
Klasztorna rozmównica, pewna bliska osoba dzieli się swoim trudnym
doświadczeniem wspólnoty Kościoła. Słucham w milczeniu, wiele z tych
rzeczy dotyka mnie podobnie.
– Coraz częściej myślę, aby przenieść się do protestantów –
niespodziewanie słyszę.
Nie bardzo wiem, co odpowiedzieć.
– Ty nigdy o tym nie myślałeś?
Znamy się wiele lat i wiem, że nie oczekuje ode mnie poprawnej,
teologicznej odpowiedzi. Oczekuje szczerości.
– Chyba nie potrafiłbym… – próbuję zebrać myśli.
– Dlaczego nie?
– Nie mógłbym żyć bez trzech rzeczy: Najświętszego Sakramentu, tradycji
świętych ojców oraz… Maryi. Bez tego straciłbym oddech, ciemność byłaby
nie do wytrzymania, a pustka nie do zniesienia.
Wszystko, co w moim życiu najcenniejsze, zawdzięczam Maryi. Tam gdzie
pojawia się Ona, przychodzi wolność i radość, nie ma w tym ani grama
przymusu. Nie potrafię tego racjonalnie wytłumaczyć, ale tak mam od wielu
lat. Od chwili urodzenia Ona zawsze była przy mnie, choć dopiero później
przyszło zrozumienie. Kiedy słyszę w czasie spowiedzi, że ktoś odkrywa
Maryję, nagle spływa na mnie rodzaj nadprzyrodzonego pokoju i pewność:
Nie stanie mu się żadna krzywda.
Kiedy Maryja pragnie związać kogoś ze swoim Synem, jest wytrwała, ale
też niewiarygodnie dyskretna. Przyciąga dusze z delikatnością
i nieśmiałością właściwą miłości. Widziałem dziesiątki sytuacji, kiedy
ucinała więzy zła, wnosiła światło, gdzie panowała ciemność. Uczyła miłości
ludzi, którzy oddali Jej się w opiekę. Prostowała to, co zakrzywione,
wypraszała łagodność dla agresywnych członków grup przestępczych,
zmieniała życie. A działo się to bez żadnego przymusu. Oddziaływała
wyłącznie swoim wdziękiem i pięknem. To takie oczywiste, przecież jest
kobietą.
Święta Bernadetta miała rację: Matka Boska była tak piękna, że kiedy się Ją
raz zobaczyło, nie można się było powstrzymać od pragnienia, aby umrzeć,
żeby iść Ją znowu zobaczyć.
Nie inaczej powtarzali średniowieczni dominikanie, bł. Jan Dominici
stwierdza: „Ona była największą spośród stworzeń, a napełnił Ją Byt
Najwyższy (bo Bóg do tego nie użył kogoś obcego), udzielone Jej zostały,
rzecz jasna, najcnoty i największa mądrość, jakich żadne jeszcze stworzenie
nie otrzymało ani nie otrzyma. Bo to, co największe, może być wypełnione
tylko przez coś największego”, Perygryn z Opola: „Była ona tak piękna,
że nigdy nie urodził się człowiek bardziej piękny ani bardziej miłe
stworzenie”, błogosławiony Jakub de Voragine mówi, że Matka Jezusa
„przynosi radość i wesele”, „obdarza pociechą w przeciwnościach”, „udziela
Bożych dobrodziejstw”, a św. Albert Wielki dodaje: „Powiedziano o Niej
piękna jak księżyc (…) Błogosławiona
Dziewica tym księżyc przewyższa,
że światłem napełniona jest nieustannie i nie przestaje go udzielać. (…) Nie
ma w tym nic dziwnego, że Matka Światłości cała jest rozjaśniona"
Najbliższa mi jest twarda szkoła ojców pustyni, w której powtarza się, aby
nie ufać sobie. Kiedyś tego nie rozumiałem, dziś pełen zachwytu czytam
zdanie napisane o św. Antonim Wielkim: Przeżył sto trzy lata i do końca nie
zaufał sobie.
Wolność świętego pustelnika imponuje. Na sobie zawodziłem się tysiące
razy. Na Maryi jeszcze nigdy.
W zakonie uczono mnie dystansu do duchowego romantyzmu
i marzycielstwa, wystrzegania się wszelkiej formy przesady, podkreślano
cnotę umiaru i trzeźwości w każdej dziedzinie życia. Kiedy szukałem
cudowności, duchowych wrażeń i nowych przeżyć, w odpowiedzi słyszałem,
iż większą łaską jest widzenie własnych grzechów niż aniołów. Później
przyszło zrozumienie istoty Ewangelii, tu droga nie prowadzi w górę, lecz
w dół. Nie ku zwiększaniu tajemnych, duchowych mocy, nadprzyrodzonych
umiejętności, ale przede wszystkim ku pokorze. Cuda są cenne, zaświadczają
o mocy Ewangelii, ale jest też coś znacznie ważniejszego niż samo fizyczne
uzdrowienie – przemiana umysłu. Mówi o tym św. Paweł do wspólnoty
w Rzymie. Bo jeśli głupio myślisz, zaczynasz głupio żyć.
My jesteśmy mrokiem, tylko Bóg jest światłem, a tam, gdzie człowiek, jest
po prostu nędza. Kto nigdy tego nie odkrył, nie zrozumie nic a nic.
Jestem ostrożny w stosunku do objawień, wizji, cudowności, nadmiernych
uniesień w przeżywaniu wiary. „Najlepiej prosić o wiarę, która nie
potrzebuje cudów” – tłumaczył spowiednik. I choć mam szacunek dla osób
przeżywających swoją religijność ekspresyjniej, to dla mnie byłaby to droga
nie tylko męcząca, ale i szalenie ryzykowna. Nie ufam w tym sobie i ufać nie
zamierzam.
Wielu duchowych przewodników uczyło, że to, co nadprzyrodzone, cechuje
się zawsze wewnętrznym pokojem. Dlatego najbliżsi mi są święci, którzy nie
mówią zbyt dużo, są bardzo zwyczajni, cenią ciszę i odosobnienie.
Maryja, którą kocham, jest mistrzynią kontemplacji. Kiedy na Nią patrzę,
przychodzi uspokojenie, umysł się wycisza. Jej niewielką ikonę „podróżną”,
biorę ze sobą w każdą podróż. Kiedy ilość zmartwień czy ludzkiego
cierpienia zaczyna przygniatać, uciekam się do Niej. Zawsze przychodzi
ulga.
Jest przeźroczysta Duchem Świętym.